|
Weekend spędzałem u znajomych w Rybniku, pogoda nie dopisała, więc zamiast grilla skończyło się na planszówkach i… telefonie. Kolega odpalił coś, co wyglądało jak gra z kulkami spadającymi po planszy. Pomyślałem, że wygląda dziwnie, ale spróbowałem. Było to plinko i po kilku próbach nagle z kilku złotych zrobiło się kilkadziesiąt. Wciągnęło mnie totalnie – bez kombinowania, bez strategii, ale z emocjami. Teraz odpalam czasem po pracy, szczególnie jak za oknem szaro.
|
|